sobota, 18 kwietnia 2015

5.Rare is this love, keep it covered


Wisła, sierpień 2014

     Słońce zachodzi nad górami zostawiając różowo-pomarańczowe niebo. Wiatru nie ma, jest za to cisza i spokój. Letnia grand prix skończyła się 5 dni temu. W ten weekend miały być co prawda jakieś konkursy, ale większość kibiców już opuściła Wisłę. Razem z drużyną wyjeżdżam jutro z samego rana, dlatego z Andersem żegnam się już dzisiaj, bo jutro nie będzie na to czasu. Mamy spotkać się na „naszej” ławce nad rzeką. Ciężko jest mi rozstawać się z tym miastem, a tym bardziej z Andersem i resztą norweskich skoczków. Od małej imprezy w niedzielę widziałam się z nimi praktycznie codziennie. Zawsze zapraszali mnie na trening, żebym nie siedziała sama. Czasami też przychodzili na treningi dziewczyn, kiedy decydowałam się na nie pójść. Mogę śmiało powiedzieć, że od tamtego wieczoru dużo się zmieniło. Poznałam większość skoczków niemieckich i norweskich. Sporo dowiedziałam się też o Andersie, po alkoholu śmielej o sobie opowiadał. Pomogła również rozmowa ze Stjernenem. Odniosłam wrażenie, że jest on naturalnym liderem. Pilnował reszty, nie pił, a jednocześnie dobrze się bawił. Jak już wszyscy byli wesoło podchmieleni, wziął mnie na bok i zapytał o moją relację z Andersem.


     - Nie do końca rozumiem, o co ci chodzi. – patrzę na niego zmieszana.
     -Wiesz, Anders z natury pomaga każdej napotkanej osobie. Zazwyczaj jednak, nie utrzymuje z nimi kontaktu – tu znacząco unosi brew. –Zastanawia mnie to. Nie chce cię straszyć, ani nic z tych rzeczy, po prostu się o niego… hm… martwię. Wiem, że jest dorosły i sam podejmuje decyzje, ale chce żebyś wiedziała, że on nigdy nie był w poważnym związku. W żadnym związku tak właściwie – teraz to ja unoszę brwi. Dlaczego mi o tym mówi? – On nigdy nikogo nie kochał. Można powiedzieć, że w trakcie dorastania odstawił swoje serce na półkę, aby go broń boże nie uszkodzić – śmieje się ze swojej przenośni. – Nie wiem, co jest między wami, dlatego ci to mówię. O rzeczach nieużywanych, zakurzonych rzadko się pamięta, a bardzo łatwo można je zrzucić z półki i doszczętnie zniszczyć. Przypadkiem.
     -W takim razie obydwoje mamy zakurzone serca –uśmiecha się, słysząc odwołanie do swojej metafory. –Tylko moje jest już trochę uszkodzone – teraz to ja uśmiecham się blado, a skoczek klepie mnie lekko mnie po plecach. – Nie musisz się bać. Wiem, że znam go stosunkowo krótko, ale już jest dla mnie kimś ważnym.
     Obydwoje przenosimy wzrok na Fannemela. Stoi razem z Krausem i Sjoenem, żywo o czymś rozmawiają. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Jak ktoś taki jak Anders nie był jeszcze w związku? Każda dziewczyna byłaby przy nim szczęściarą.
     -Przepraszam, to nie jest moja sprawa, po prostu chcę, żebyś wiedziała, że chłopak nie ma pojęcia o uczuciach i ich wyrażaniu – patrzę na niego zdziwiona. –Nic nie sugeruję – unosi dłonie w obronnym geście, a ja się uśmiecham. – Może i ma te 23 lata, ale czasami zachowuje się, jakby ciągle miał 17.
     -Zauważyłam –przypomina mi się, jak odwiedził mnie w hotelu i zajadał się ciastkami dniu zawodów. Kąciki ust mimowolnie unoszą mi się do góry.
     -Po prostu na niego uważaj, ok? – twierdząco kiwam głową, po czym zostaję sama. Patrzę na Fannemela. Zauważa mój wzrok, uśmiecha się i zaczyna kiwać na boki, niby w tańcu.


     Mrugam oczami by odgonić od siebie wspomnienia z niedzieli i skupić się na teraźniejszości. Słońce już prawie całkiem zaszło. Zerkam na godzinę. Anders powinien zaraz tu być. Kładę głowę na oparciu ławki i zamykam oczy. Słyszę szum wody i ludzi idących po drugiej stronie rzeki. Jest ich zdecydowanie mniej niż tydzień temu. Nie mogę uwierzyć, że minął już ponad tydzień, odkąd znam Fannemela. Wydaje mi się, jakbym znała go całe wieki. On tyle o mnie wie, zresztą, ja też dowiaduję się o nim coraz więcej. Czuję się przy nim tak swobodnie, wiem że mogę mu zawsze ufać. Jakby przed wyjazdem do Wisły ktoś mi powiedział, że poznam tu kogoś takiego, z pewnością bym go wyśmiała.
     -Obudź się śpiąca królewno – gwałtownie podnoszę głowę i otwieram oczy. Znowu to zrobił. Nie wiem, jak udaje mu się podejść tak cicho.
     -Zawału serca kiedyś przez ciebie dostanę – mówię pod nosem i przesuwam się, dając mu więcej miejsca na ławce. Chłopak lekko się uśmiecha i siada obok. W oczy rzuca mi się jego ubiór. Ma na sobie zwykłą białą koszulkę i czarne szorty. Zadziwiające jest to, że nie ma logo sponsorów. Jedyną rzeczą która je zawiera, jest niebieska, kadrowa kurtka.
     -Przywykniesz – delikatnie ściska moje prawe kolano i wyciąga nogi przed siebie. Nie wiem, co powiedzieć, więc tylko lekko się uśmiecham. Nienawidzę pożegnań. –Masz pozdrowienia od chłopaków – rzuca mi przelotne spojrzenie i znów wbija wzrok przed siebie. – Od Niemców też.
     -Dziękuję. Pozdrów ich też – zapada cisza. On uporczywie wpatruje się w rzekę, a ja w niego, czekając na jakikolwiek ruch.
     Dopiero po jakimś czasie odwraca głowę w moją stronę i patrzy mi prosto w oczy. Nie musi nic mówić, żebym zrozumiała. Wiem, że czuje to samo. Wiem, że pomimo tego, że znamy się tak krótko przywiązał się do mnie, ufa mi i zależy mu na mnie. Patrzę w jego oczy i zaciskam szczękę. Przez moją głowę przelatuje tysiąc myśli, zaczynając od tego, jak bardzo będę za nim tęsknić, po to, w co ubiorę się na drogę. Staram się je wyrzucić i skupić na tym, co tu i teraz. Nie wiem, kiedy znowu zobaczę Andersa. Rozmawiać pewnie będziemy często, ale nic nie zastąpi rozmowy twarzą w twarz. Powoli wypuszczam powietrze z płuc i czuję dreszcze przebiegające przez całe moje ciało. Czy to możliwe, że zobaczymy się dopiero podczas konkursów w zimę? Nawet nie chce o tym myśleć. Szybko odwracam wzrok i zatrzymuję go na lampie stojącej po drugiej stronie rzeki. Kątem oka widzę, że chłopak wciąż na mnie patrzy.  Po dłuższej chwili zdejmuje z siebie kurtkę i kładzie mi ją na kolanach. Odwracam głowę w jego stronę z niemym pytaniem w oczach.
     -Chcę, żebyś ją miała – znowu patrzy na mnie takim wzrokiem, że wszystkie słowa wylatują mi z głowy.
     - Dziękuję – tylko tyle jestem w stanie z siebie wyrzucić. Zarzucam kurtkę na ramiona i lekko się uśmiecham. Anders obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie.
     -Pasuje ci – uśmiecham się pod nosem i przytulam do chłopaka.
     Siedzimy w ciszy i wpatrujemy się w rzekę, która skrzy się od zachodzącego słońca. Już jest ledwo widoczne, co znaczy, że zaraz będę musiała wracać do hotelu. Na samą myśl o tym skręca mnie w środku. W Wiśle nie mam żadnych zmartwień, żadnych ważnych decyzji do podjęcia. Gdy tylko wrócę do Wrocławia będę miała kolejną operację, dowiem się, że już nie mogę grać i będę musiała zdecydować co dalej. Do tego dojdzie presja klubu i rodziców, więc będę kłębkiem nerwów. Tutaj to wszystko wydaje się takie odległe. Jeszcze wczoraj razem z Andersem siedziałam na trawie nad rzeką naprzeciwko hotelu. Rozmawialiśmy o moich rodzicach, planach na przyszłość, jego przygotowaniach do sezonu. Wydaje mi się, jakby to było co najmniej tydzień temu. Uśmiecham się na samo wspomnienie wczorajszego popołudnia. Czy to jest możliwe, żeby przywiązać się do kogoś po tygodniu znajomości? Nie powinno to zależeć od czasu, a od relacji, a te mamy bardzo dobre. Coraz częściej rozumiemy się bez słów. Nawet teraz wystarczy mi jedno spojrzenie na chłopaka i wiem, że myśli o tym samym co ja. Wiem, że nasza więź nie istnieje tylko w mojej głowie, wiem, że on przeżywa to tak samo jak ja. I nie chodzi tu o jakieś głębokie uczucia, a o zwykłą przyjaźń. Stjernen powiedział mi, że Anders nigdy nie utrzymywał kontaktu z ludźmi, którym pomagał. Rozwiązał problem i tyle, to go uszczęśliwiało. Teraz było inaczej, teraz nie poprzestał na wysłuchaniu mojej historii, naprawdę się w nią wciągnął i drążył, przez co poznał mnie bez zbędnego owijania w bawełnę. Myślę, że dlatego tak dobrze się dogadujemy. Od początku nie było żadnego kombinowania czy ukrywania, od początku mówiłam mu prawdę. I wiem, że on w stosunku do mnie zachowuje się tak samo. Dlatego tak ciężko jest nam się rozstać. Zarówno on, jak i ja, nie mamy innych przyjaciół, którzy by nas tak rozumieli. Jasne, ja mam Martę, ale wszystkiego jej nie powiem. On ma kolegów z kadry, ale też wiem, że niektóre rzeczy zatrzymał tylko dla siebie. Może faktycznie miał rację, może nie mówimy wszystkiego bliskim osobom, bo podświadomie wiemy, że one nie chcą żebyśmy cierpieli, chcą nas uchronić, nie zawsze podpowiadając nam najlepsze rozwiązanie. Poza tym, boimy się ich opinii, tego jak zareagują.  Z obcymi osobami jest odwrotnie. To dlatego, na samym początku, wyjawiłam skoczkowi większą część mojego życia. Co miałam do stracenia?
     Anders przechyla głowę w moją stronę, a ja wiem, że czas wracać do hotelu. Zapinam niebieską kurtkę z napisem „Norge” na plecach, chwytam kule i powoli idziemy wzdłuż rzeki. Całą drogę spędzamy w ciszy. Czasami wyraża ona więcej, niż najlepiej dobrane słowa.  



_________________


Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale jak miałam wenę, to nie miałam komputera, a jak miałam komputer, to nie miałam weny. 
Rozdział jest krótszy niż zazwyczaj, ale mam nadzieję, że i tak się Wam podoba. Udało mi się choć trochę wprowadzić Was w nastrój? Czekam na opinie.