wtorek, 9 lutego 2016

9. You got me

 Muzyka  

Klingenthal, listopad 2014

  Leżę na łóżku i wpatruję się w zegar wiszący na ścianie. Wskazówki przesuwają się w żółwim tempie. Anders o 10 poszedł na odprawę techniczną i jeszcze nie wrócił, a dochodzi 11. Chyba zwiędnę w tym pokoju. Całe skrzydło hotelu jest wymarłe, bo wszystkie ekipy wyszły, więc nawet nie mam z kim porozmawiać. Przeszło mi przez myśl, żeby iść na siłownie i zaliczyć dzisiejszą sesję rehabilitacyjną, ale nie powinnam tego robić sama. Przewracam się na drugi bok i wchodzę na pierwszy lepszy portal o skokach. Trochę czasu już minęło, odkąd poznałam Andersa i resztę Norwegów, ale nadal czuję, że za mało wiem o ich dyscyplinie. Czytam uważnie listę startową kwalifikacji i przeglądam sylwetki najlepszych skoczków. Nie chcę palnąć żadnej głupoty na wstępie. Ostatni skakać będzie Stoch – polska duma narodowa i najlepszy skoczek minionego sezonu. No cóż, Kryształowa Kula i 2 złota olimpijskie mówią same za siebie. Nie zdążyłam go jeszcze oficjalnie poznać. Tak naprawdę, nawet nie miałam kiedy. Do Klingenthal przyjechałam dopiero wczoraj po południu i od tamtej pory praktycznie nie ruszałam się z pokoju. Co prawda nie poruszam się już o kulach, jednak mój stosunek do poznawania nowych osób się nie zmienił, więc wolę zostać tu, gdzie czuję się w miarę bezpiecznie.
     Wbijam spojrzenie w sufit i powoli wypuszczam powietrze. Myślę o tym, jak bardzo zmieniło się moje życie w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Czasami mam nieodparte wrażenie, że po poznaniu Andersa stałam się zupełnie inną osobą.  Jeszcze do niedawna nie miałam żadnych znajomych poza drużyną i ciągle żyłam niespełnioną, młodzieńczą miłością. Do tego, poza piłką, nic dla mnie nie istniało. Teraz poznaję coraz więcej ludzi i coraz lepiej się przy nich czuje. Nadal stresuje się tym, że nie będę miała zbyt wielu tematów do rozmowy, jednak powoli wychodzę poza swoją komfortową strefę. Anders pokazał mi zupełnie inny świat. Świat, który nie musi kręcić się tylko i wyłącznie wokół uprawianego sportu. Pomimo świadomości,  że nie będę już mogła grać profesjonalnie, wiem, że nie mogę się poddawać. Zamiast się załamywać, skupiam się na jak najszybszym powrocie do pełnej sprawności. Już nie mogę się doczekać treningu z piłką.  Jak wszystko dobrze pójdzie, za niecały miesiąc powinnam móc normalnie trenować, a potem już tylko patrzeć jak przeprowadzę się do Niemiec. Uśmiecham się na samą myśl o najbliższej przyszłości. Gdyby nie norweski skoczek, pewnie nadal byłabym załamana i uległa namowom rodziców. To, że spotkałam go wtedy w Wiśle, że nie odtrąciłam go tak, jak to robię ze wszystkimi, było jedną z lepszych rzeczy jaka mnie w życiu spotkała. I chociaż czasami nachodzą mnie wątpliwości co do nas, nie potrafię wyobrazić sobie życia bez najlepszego przyjaciela.
     Zamykam oczy. Nie mam co ze sobą robić, więc spróbuje zasnąć. Układam się wygodnie i głośno wypuszczam powietrze z ust. Nie jestem przyzwyczajona do spania w dzień, ale ostatnio tak mało śpię, że wydaje się to najlepszym wyjściem. Podciągam kolana pod brodę i powoli liczę od 100 w dół.


***


     Otwieram oczy i mrugam kilkakrotnie. W pokoju jest dość ciemno, nie widzę która jest godzina. Sięgam ręką pod poduszkę, jednak nigdzie nie wyczuwam telefonu. Wydaję z siebie cichy jęk i siadam na łóżku. Dopiero teraz widzę, że rolety są zasłonięte, a ja jestem przykryta kocem. Zdziwiona unoszę brwi i wstaję, aby odsłonić okno. Gdy do pokoju wpada światło, na stoliku dostrzegam kartkę, a na niej mój telefon.
     „Tak słodko spałaś, nie chciałem Cię budzić. Tylko, na litość boską, zacznij się przykrywać, w końcu jest koniec listopada. Trening zaczyna się o 15:30, ale Alex chce żebyśmy trochę poskakali jeszcze wcześniej, więc pewnie zobaczymy się dopiero na skoczni. Jakbym nie dał rady wpaść przed wyjściem, to zostawię Twoją akredytacje u Severina, mieszka naprzeciwko nas. Do zobaczenia, Anders
PS. Znalazłem twój telefon na podłodze, jak Ty się musiałaś wiercić!
PS. 2. Ciekawe, kiedy się nauczysz zamykać drzwi. Każdy mógłby wejść. „
     Uśmiecham się i odkładam kartkę z powrotem na stolik. Biorę telefon do ręki. Dochodzi 14. Najwyższa pora zacząć się szykować. Muszę jeszcze złapać Severina, zanim pojedzie na skocznie. Odkładam komórkę i kieruję się do łazienki. Biorę szybki, zimny prysznic na pobudzenie. Wciągam na siebie dresy i t-shirt. Później pomyśle co ubrać na skocznię, na razie muszę doprowadzić się do porządku. Staje przed lustrem. Twarz nadal mam lekko opuchniętą po spaniu, więc przemywam ją zimną wodą. Nakładam delikatny makijaż: trochę pudru i tuszu do rzęs. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego dziewczyny z własnej woli nakładają na twarz tony różnych specyfików. Zdejmuję gumkę  z włosów i je rozczesuje. W pierwszym odruchu znowu chcę je związać, jednak postanawiam zostawić je tak, jak są. Wychodzę z łazienki i wyciągam walizkę z szafy. Wybieram pierwsze lepsze jeansy i czarną bluzę. Mój wzrok przyciąga niebieska kurtka z napisem „Norge” na plecach. Dostałam ją od Andersa, w Wiśle, dzień przed moim wyjazdem. Uśmiecham się mimowolnie. Założę ją jutro, akurat na konkurs drużynowy. Chowam walizkę, wkładam telefon do tylnej kieszeni spodni i rozglądam się po pokoju. Chyba mam wszystko, czego potrzebuję. Biorę kurtkę wiszącą na krześle i wychodzę. Idę korytarzem prosto w stronę windy i wjeżdżam 2 piętra wyżej. Skręcam w prawo i od razu jestem pod drzwiami Freunda. Wypuszczam po cichu powietrze. Znam go z Wisły, jednak nie mam pewności, czy mnie pamięta. Boje się też, że Anders zapomniał zostawić u niego tą akredytacje i skoczek nie będzie wiedział czego u niego szukam. Karcę się w duchu – znowu pesymistyczne podejście. Pukam do drzwi. Nie muszę długo czekać, Niemiec od razu otwiera.
     -Pola! – uśmiecha się i gestem zaprasza mnie do środka. –Wchodź, rozgość się. Już się bałem, że nie zdążysz przyjść przed naszym wyjazdem.
     -Cześć Severin! – odwzajemniam uśmiech.
     Niepewnie wchodzę do środka. Przy drzwiach stoją narty, obok wisi kombinezon i stoi torba ze sprzętem. Przechodzę obok tego wszystkiego, siadam na krześle przy stoliku i rozglądam się. W pomieszczeniu jest tylko jedno łóżko, pewnie też ma ten komfort mieszkania samemu. Pokój Freunda praktycznie niczym nie różni się od mojego. No, może tylko widokiem za oknem.
     -Kiedy jedziecie? – posyłam skoczkowi pytające spojrzenie.
     -W sumie to niedługo, ale zawsze to ja muszę czekać na całą resztę, więc niech oni teraz poczekają na mnie – skoczek śmieje się i siada na łóżku.
     -Nie będę cie zatrzymywać, nie chce żebyście się spóźnili…
     -Przestań! Zawsze stoję przy samochodzie jak idiota i czekam aż oni łaskawie ruszą swoje tyłki na dół, niech chociaż zobaczą, jak to jest – uśmiecha się delikatnie i podaje mi akredytacje. – Anders się postarał.
     Patrzę na napis: „Pola Antczak. Team”. Faktycznie się postarał. Myślałam, że zostanę co najwyżej bezimiennym gościem. Uśmiecham się i zakładam smycz na szyję.
     -Twój pierwszy konkurs Pucharu Świata, jak nastrój? – skoczek patrzy na mnie i uśmiecha się pokrzepiająco.
     -Wiesz… - mam ochotę powiedzieć mu, że boję się jak cholera, bo będzie tam mnóstwo ludzi, do tego tak naprawdę nie wiem, gdzie mam iść i skąd oglądać konkurs, jednak zamiast tego mówię tylko –już się nie mogę doczekać. Z tego co słyszałam, atmosfera na konkursach jest świetna, poza tym w końcu zobaczę Andersa jak robi to, co kocha najbardziej.
     -Ja już wiem, co on kocha robić najbardziej – Freund puszcza mi oczko i wybucha głośnym śmiechem, a ja cała czerwienieje.
     -Severin, co… No coś ty… - język zaczyna mi się plątać i czuję jak moje policzki płoną. Skoczek śmieje się jeszcze bardziej.
     -Spoko Pola – machnął ręką. – Nie musisz się tłumaczyć.
     Kręcę głową z dezaprobatą i już mam zamiar mu coś odpowiedzieć, gdy nagle otwierają się drzwi.
     -Sev, co ty… - odwracam głowę w stronę, z której dobiega głos. Chłopak urywa zdanie w połowie i patrzy prosto na mnie. Nie mogę oderwać od niego wzroku, zapominam o wszystkim wokół. Czuję się tak, jakbym tonęła w jego oczach. Nawet nie potrafię określić ich koloru. Mam wrażenie, że słyszę swoje serce, które w tym momencie wali jak młot. Mimowolnie zaciskają mi się wszystkie mięśnie, a gula w gardle rośnie z sekundy na sekundę. Na całym ciele mam ciarki i czuję wszechogarniające ciepło. Robi mi się wręcz gorąco. Nieświadomie rozchylam usta i wycieram spocone dłonie o spodnie. Odnoszę wrażenie, że mam motyle w brzuchu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się czułam. Chłopak nadal nie odrywa ode mnie wzroku, a ja dopiero teraz jestem w stanie powiedzieć, że ma brązowe włosy, delikatny zarost na twarzy i wyraźnie zarysowaną szczękę. Poza tym, myślę że jest niewiele wyższy ode mnie. Oblizuję spierzchnięte usta nie odwracając wzroku ani na sekundę. Przełykam ślinę i orientuję się, że do tej pory wstrzymywałam oddech. Biorę głęboki wdech. Czuję się tak, jakby właśnie trafił mnie grom z jasnego nieba i po zachowaniu chłopaka widzę, że czuje on to samo. Nie wiem ile czasu już minęło, minuta, pięć, dwadzieścia? Czas stanął w miejscu jak za dotknięciem magicznej różdżki. Wokół  nas nie ma nic; jest tylko on, ja i zachowania, których nie potrafię wytłumaczyć. Delikatnie szczypię się w udo. Boli, czyli to nie sen. Zresztą, czy sen mógłby być tak realistyczny? Czy we śnie wszystkie te uczucia byłyby tak mocne, obezwładniające, przytłaczające?
     Z transu wyprowadza nas Severin. Nawet nie zauważyłam kiedy wstał i stanął obok nas.
     -Cholera… - mówi cicho, po czym głośno chrząka. Niechętnie odwracam wzrok i patrzę na skoczka. – Wy się chyba jeszcze nie znacie? –mówi już głośniej. Z powrotem przenoszę wzrok na chłopaka stojącego w drzwiach. Ma na sobie czarną bluzę, a w ręku trzyma pomarańczową kurtkę, dokładnie taką, jaka leży na łóżku Freunda.

     -Jeszcze nie mieliśmy tej przyjemności – chłopak robi krok w moim kierunku i uśmiecha się, a cieszę się, że siedzę, bo nogi mam jak z waty.



_______________


Po trochę więcej niż miesiącu wracam i to z przytupem na koniec! Teraz zacznie się to, o czym chciałam pisać odkąd założyłam tego bloga, to co przyszło mi do głowy z n-tym przesłuchaniem piosenki Hoziera. A skoro już o założeniu bloga mowa, dzisiaj mija równo rok, odkąd opublikowałam prolog. Nigdy nie spodziewałam się, że po roku tyle Was tu będzie, za co bardzo, bardzo dziękuję. Jak zakładałam bloga, przez myśl mi nie przeszło, że po roku dodawać będę dopiero 9 rozdział. Niestety, liceum i klasa maturalna rządzą się swoimi prawami. No nic, mam nadzieję, że za kolejny rok historia Poli i Fannisa będzie już doprowadzona do końca. 
A co się tyczy rozdziału... Krótki, ponieważ nie chcę Wam od razu zdradzać, kto taki wszedł do pokoju Severina. Macie jakieś typy? Końcówka miesza, ale przecież od samego początku chodziło o to, żeby było nieszablonowo. Jak wrażenia? 
Gorąco polecam włączenie muzyki od początku na końcówkę. Jak tylko usłyszałam tę wersję piosenki miałam tę scenę w głowie. Mam nadzieję, że Wy też wczujecie się w ten klimat. 

Rozdział krótki, za to na koniec się rozpisałam. Do zobaczenia! ;)