Wrocław, sierpień 2014
Leżę na łóżku przykryta kocem i tępo wpatruję się w sufit.
Za oknem jest już szaro, przez co w pokoju panuje półmrok. Prawie cały dzień
spędziłam w łóżku – z wyjątkiem wychodzenia po jedzenie. Rodzice pojechali na
jakąś konferencję, dzięki czemu nie muszę słuchać narzekań odnośnie spędzania
całego czasu w pokoju. Od mojej ostatniej rozmowy z Andersem minęły 3 dni. Dla
kogoś może to wydawać się krótkim okresem, jednak dla mnie to cała wieczność.
Rozmawiałam z nim kilka razy dziennie odkąd wyjechaliśmy z Wisły, więc tak
długi brak kontaktu jest dla mnie nie do zniesienia. Marta uważa, że to ja
powinnam wykonać pierwszy krok. W końcu on chciał mi pomóc, a ja tą pomoc
odrzuciłam. Zresztą, nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Mimo wszystko
ciężko jest mi się przemóc. Wiem, że zachowywałam się jak dziecko i byłam dla
niego po prostu wredna, jednak on nie pozostawał mi dłużny. Część swoich opinii
mógł zostawić dla siebie. Pewnie nie byłoby mi z tym tak ciężko, gdyby nie ta
rozmowa o zmianach. Sama w sobie nic nie wnosi, jednak jak połączę to z rozmową
ze Stjernenem jeszcze w Wiśle… Muszę z nim porozmawiać. Musze powiedzieć mu o
tym, że podjęłam już decyzję. Muszę go przeprosić. Muszę, ale nie mogę. Bo niby
jak mam zacząć? Nie chcę wracać do naszej kłótni, ale wiem, że nie mogę jej
pominąć. Dała mi ona dużo do myślenia. Zrezygnowana po raz kolejny zamykam
laptopa i kładę się na łóżko. Nie mam co ze sobą robić. Jutro mam kolejną
operację, potem przez parę dni będę musiała uważać na nogę, więc żadnego
wychodzenia z domu.
Sięgam po telefon. Przeglądam instagram, facebooka, stronę
norweskiej kadry. Wszędzie cisza. Dłużej tego nie zniosę. Wybieram numer i
czekam na sygnał.
-Pola?
-Andreas! – mówię z ulgą w głosie. Już myślałam że nie
odbierze. – Muszę z Tobą porozmawiać. Możesz?
-Jasne, właśnie wróciłem do domu. Co jest?
-Trening?
-Mhm…
-A możesz mi powiedzieć… Anders… był? – mam problem ze
zbudowaniem zdania. Nie wiem, czy Stjernen wie cokolwiek i nie jestem pewna,
czy chcę go wprowadzać w całą sytuację. Chociaż skoro już zadzwoniłam to chyba
nie mam wyjścia.
-Był, był. Ostatnio daje z siebie wszystko, nawet Stockl mu
powiedział żeby przystopował, bo coś sobie zrobi. Czemu pytasz?
-Bo wiesz…
-Pokłóciliście się, co? – nie daje mi skończyć zdania. – Tak
myślałem, chociaż Anders oczywiście nie powie co go gryzie. Ale widać, wyciska
z siebie siódme poty a po treningu od razu wychodzi. Nawet nie miałem kiedy z
nim porozmawiać, bo wiesz, nie chce tak przy całej drużynie wywlekać tematu. O
co poszło?
-Moją kontuzję, a o co. Wiesz, co on myśli na ten temat i
jak ja na to reaguje. Rozmawialiśmy po wizycie u lekarza, więc byłam jeszcze
bardziej zdołowana i obydwoje powiedzieliśmy parę słów za dużo.
-Porozmawiaj z nim –zabrzmiało to bardziej jak polecenie niż
sugestia. – Wiesz, on naprawdę się martwi, tylko że jest człowiekiem czynu. Coś
się psuje, to on zaraz znajduje milion sposobów żeby to naprawić i próbuje do
skutku. Nie potrafi siedzieć bezczynie. Zresztą, znasz go już prawie tak dobrze
jak ja, więc co ci będę mówił. Mogę ci tylko powiedzieć, że jeżeli liczysz, że
to on się pierwszy odezwie to trochę poczekasz. Mówiłem ci to w Wiśle, czasami
zachowuje się jak by miał 17 lat i jeżeli uważa, że to nie jego wina to nie
odezwie się pierwszy.
-Ale co ja mam mu powiedzieć? Zwykłe „przepraszam” nie
załatwi sprawy, zwłaszcza, że to była nasza pierwsza prawdziwa kłótnia. Wiem,
że to strasznie przeżywam chociaż minęły dopiero 3 dni, ale wiesz jak się do
siebie przywiązaliśmy. Kurde, tak mi brakuje takiej zwykłej rozmowy z nim. A
wiem, że nie mogę się zachowywać jakby tej kłótni nie było, bo jednak nie
wzięła się ona z niczego.
-Kurde, Pola, przecież tu chodzi o ciebie i Andersa. Nie
wiem co dokładnie jest między wami, nie jest to moja sprawa, ale dogadujecie
się jakbyście znali się lata a nie tygodnie. Przecież on wie o tobie chyba
wszystko, ty o nim też dość dużo. Pomógł ci w najgorszym momencie, a ty boisz
się zacząć rozmowę? Rozumiem, gdyby chodziło o kogokolwiek innego, ale nie o
Andersa. Na Boga, masz z nim lepszy kontakt niż niektórzy z kadry!
-Andreas…
-On już raz się do ciebie odezwał. Wtedy w Wiśle. I
chociażby ze względu na ten fakt powinnaś się przemóc.
-Czy wy zawsze musicie mieć rację? –odpowiadam zrezygnowana.
Po cichu liczyłam na to, że Stjernen porozmawia z Andersem i
załatwi wszystko za mnie, ale czas zmierzyć się z rzeczywistością. Obydwoje
mają rację. Cały czas czekam, aż ktoś podejmie decyzje za mnie. Najwyższa pora,
żebym sama zaczęła je podejmować.
-Nie musisz dziękować. Ja się teraz rozłączam, a ty dzwoń do
tego blondyneczka.
**********
Zdenerwowana bębnie palcami w obudowę laptopa. Czekam, aż
Anders odbierze połączenie na Skypie. Widzę, że jest dostępny, mimo wszystko
nie odpowiada. Próbuję jeszcze raz. Tym razem reaguje i odbiera. Na jego widok
na twarzy pojawia mi się mimowolny uśmiech. Zdążyłam się stęsknić za jego włosami
w wiecznym nieładzie i ciągłym pałaszowaniem herbatników. Widzę, że kąciki jego
ust też poszły w górę, mimo wszystko nie odzywa się. Przełykam ślinę. Nie mogę
znieść tego napięcia między nami, to jest takie nienaturalne.
-Anders…- głos mi zadrżał. Odchrząkuję i przełykam ślinę.
–Przepraszam. Wiem, że to mało, ale nie mam nic na swoje wytłumaczenie. Przez
te kilka dni zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam. Wiem, że chciałeś mi pomóc
i naprawdę to doceniam. Po prostu było mi ciężko…
-Pola, przestań –przerywa mi. –Wiem, co chcesz powiedzieć i
wiem, że nie jest ci łatwo więc nie chcę cie do tego zmuszać. Najważniejsze, że
już to zrozumiałaś i możemy więcej nie wracać do tego tematu.
Wypuszczam głośno powietrze. Nie pamiętam, kiedy ostatnio
czułam taką ulgę.
-Dziękuję – wzrusza ramionami i wiem, że już jest dobrze. –
Już podjęłam decyzję. Chcesz wiedzieć?
-Żartujesz?! –nachyla się nad komputerem. –Mów!
-Po operacji i rehabilitacji zaczynam studiować fizjoterapię.
Na początku we Wrocławiu, dopóki nie wrócę do pełnej sprawności, potem
przeniosę się do Niemiec. Tam skończę studia, a w międzyczasie będę pracować
jako asystentka trenera. Tam się więcej nauczę i po skończeniu studiów będę
mogła zacząć prace w klubie na pełen etat.
-No i widzisz! Tak ciężko było?
-Nawet mnie nie denerwuj – gdyby był obok mnie rzuciła bym w
niego poduszką, ale jak na razie muszę zadowolić się przewróceniem oczami.
-Powiedz mi tylko jakie miasto – uśmiecha się. Teraz już
naprawdę wszystko wróciło do normy.
-Monachium oczywiście. Będę mieć blisko do Titisee, Ga-Pa i
Oberstdorfu, a nawet do Bischofshofen. Będziesz żałował, że nie namówiłeś mnie
do zostania w Polsce.
-Jeżeli myślisz, że to są jedyne konkursy na które będziesz
jeździć to jesteś w dużym błędzie. Żadnego ci nie odpuszczę. No, może Japonię…
Obydwoje zaczynamy się śmiać. Nie wiem, czego tak się bałam.
Wcale nie było tak strasznie. Ta rozmowa tylko utwierdziła mnie w przekonaniu,
że jeszcze z nikim nie miałam takiej relacji jak mam ze skoczkiem. Nie wiem, co
ja bym bez niego zrobiła.
-A jak tam twój remont? – na chwilę poważnieję. Chłopak
wpatruje się w ekran z półuśmiechem na twarzy. Jego nieruchome, niebieskie
tęczówki przyprawiają mnie o dreszcz. Nie wiem, co on takiego ma w tych oczach,
ale nawet przez kamerkę potrafią przeszyć człowieka na wylot. – Fanni?
-W trakcie. Nie widzisz, że nie jestem u siebie?
Usuwa się z pola widzenia kamery, a ja zauważam, że
faktycznie pierwszy raz widzę to miejsce. Uśmiecham się.
-Pozdrów ode mnie Einara.
**********
Wypuszczam głośno powietrze i zamykam oczy. Nie mogę już
patrzeć na białe ściany szpitalnej sali. Przy moim łóżku na krześle siedzi
Marta, rodzice rozmawiają z lekarzami. Zaraz mają mnie zabrać na blok
operacyjny. Wiem, że nie ma żadnego zagrożenia życia, jednak mimo wszystko się
stresuję. To tylko rekonstrukcja więzadeł, ale jak coś pójdzie źle to przez
resztę życia będę chodzić o kulach. Znowu pesymistyczne myśli. Muszę skupić się
na pozytywach. Po rehabilitacji zacznę studia, będę mogła chodzić na treningi i
pomagać dziewczynom podnoszeniu formy, z
czasem przeprowadzę się do Monachium i będę asystentką trenera żeńskiej drużyny
Bayernu. Całe szczęście, że mówię po niemiecku, przynajmniej nie będzie bariery
językowej.
-Gotowa? –otwieram oczy. Pielęgniarka stoi przy łóżku i
patrzy na mnie wyczekująco. Kiwam głową i ściskam rękę Marty. Wiem, że martwi
się jeszcze bardziej niż ja. –To jedziemy.
Przychodzą jeszcze
dwie pielęgniarki i lekarz. Odblokowują kółka przy łóżku i wywożą mnie z sali.
-Będę tu czekać! – kątem oka widzę machającą Martę.
Podchodzi do moich rodziców i zaczynają rozmawiać. Pewnie na mój temat.
Rozglądam się. Pielęgniarki wiozą mnie wzdłuż bladożółtego korytarza
aż do windy. Tam wybierają piętro operacyjne. Drzwi się zamykają i panuje
niezręczna cisza. Wlepiam wzrok w sufit i marzę o tym, żeby było już po
wszystkim. Winda w końcu się zatrzymuje
i wysiadamy. Przejmują mnie sterylnie ubrane pielęgniarki i bez słowa wiozą
przed siebie. Przemierzamy szeroki, biały korytarz, z mnóstwem przeszkolonych
drzwi po obu stronach. Na każdych jest napis „blok operacyjny” i numer. Wszechobecna biel i cisza wprowadzają mnie w jeszcze bardziej depresyjny nastrój. Słychać jedynie skrzypienie kółek mojego łóżka. W końcu
dojeżdżamy do drzwi z numerem 10. Wjeżdżam
na salę operacyjną i zostaję przeniesiona na stół. Jest tu dwóch lekarzy i kilka pielęgniarek. Jedna z nich
przykłada mi do twarzy maskę i każe liczyć na głos do 10.
-1, 2, 3, 4.. 5… 6…
___________________
No i siódemka zawitała! Trochę Wam kazałam na nią czekać, za co przepraszam. Powoli zbliżamy się do momentu, o którym chcę pisać odkąd założyłam ten blog. Ale po kolei. Co myślicie o tym rozdziale? Według mnie taka zapchajdziura, ale parę rzeczy trzeba było wyjaśnić, na parę zwrócić uwagę. Stjernen powiedział, że nie wie, jaka jest relacja Poli i Andersa. A Wy jak myślicie?
Do zobaczenia (mam nadzieję wkrótce)! ;)
PS. Ktoś mi kiedyś powiedział, że w utworze każde motto, każda zacytowana linijka, każdy tytuł ma znaczenie i staram się tego trzymać. Ktoś już zauważył jakieś odniesienia treści do tytułów?
PS. 2. Jeżeli ktoś z Was chce być informowany na twitterze, to zostawcie user w komentarzu ;)
PS. 2. Jeżeli ktoś z Was chce być informowany na twitterze, to zostawcie user w komentarzu ;)