piątek, 23 września 2016

12.What happened to the soul, that you used to be?

     Muzyka

Monachium, listopad 2014

     Stoję w salonie i rozglądam się po pokoju. Wszędzie pełno jest nierozpakowanych pudeł i walizek. Moja przeprowadzka do Monachium w końcu dobiegła końca, wczoraj z rodzicami przywieźliśmy ostatnie rzeczy. W końcu zaczynam nowe życie. Wynajęłam małe mieszkanie w pobliżu centrum szkoleniowego Bayernu Monachium, dzięki czemu będę mieć blisko do pracy. Nadal nie mogę wyjść z zachwytu nad tym miastem i okolicą. Ulica, na której będę mieszkać jest cicha i spokojna, pełna zieleni i domków szeregowych. Wprowadziłam się do jednego z nich, na pierwsze piętro. Mieszkanie jest cudowne, małe i przytulne.  Naprzeciwko drzwi wejściowych jest przestronna łazienka, na prawo znajduje się salon z aneksem kuchennym, z kolei z lewej strony jest sypialnia z balkonem. Na razie znajdują się tu tylko meble, na szczęście mam cały tydzień, żeby się spokojnie rozpakować, urządzić i poznać miasto. Studia zaczynam dopiero od semestru zimowego, a pracę w klubie od grudnia.
     Wyciągam z kartonów poduszki i układam je na kanapie. Następnie wykładam koce i resztę dodatków. Zabrałam ze sobą wszystko, co ma dla mnie znaczenie sentymentalne, nawet stary domek dla kota. W końcu biorę się za układanie ramek ze zdjęciami: ja z dziadkiem na kanapie oglądając mecz, ja na boisku w moim pierwszym meczu, dziadek na trybunach. Uśmiecham się delikatnie. Ja z uniesionym palcem w górę po strzeleniu gola. Czuję łzy napływające do oczu, więc szybko mrugam i wyciągam kolejne zdjęcia: z wycieczek szkolnych, z dziewczynami z klubu, z Adamem. Kąciki ust uniosły mi się w górę na widok fotografii z byłym przyjacielem. Dawniej spędzaliśmy ze sobą całe dnie, byliśmy nierozłączni. Jak tylko nie mogliśmy się zobaczyć, dzwoniliśmy do siebie, pisaliśmy. Cały czas musieliśmy być w kontakcie. Doskonale pamiętam dzień, w którym powiedział mi, że jego rodzice chcą przeprowadzić się do Białegostoku. Byliśmy wtedy w 2 liceum i siedzieliśmy na trybunach stadionu. Lubiliśmy tam chodzić, zwłaszcza wieczorami. Nikt nam wtedy nie przeszkadzał i mogliśmy w spokoju rozmawiać o swoich problemach i marzeniach na przyszłość. Powiedział mi, że przeprowadzi się razem z nimi jak skończy się pierwszy semestr. Nadal mam przed oczami ten wzrok, którym patrzył na mnie, pytając „chyba, że chcesz żebym został?”. Od dawna doskonale wiedziałam, co do mnie czuł, wiedziałam, że nie byłam mu obojętna. Obydwoje woleliśmy ignorować ten fakt, przecież nigdzie nam się nie śpieszyło, a nie chcieliśmy ryzykować przyjaźni. Doskonale pamiętam dotyk jego dłoni, kiedy złapał mnie za ręce. „Pola, powiedz tylko słowo. Zostanę”.  Nie powiedziałam nic. Zacisnęłam zęby i udawałam, że nic się nie dzieje. Aż w końcu nadszedł koniec semestru. Siedzieliśmy jak zwykle na trybunach. Nasz ostatni wspólny wieczór. Nic się nie zmieniło, rozmawialiśmy jak gdyby nigdy nic. Dopiero, gdy wstałam żeby wracać do domu, Adam złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował. Powiedziałam mu wtedy, że to nie ma sensu, nie damy rady ciągnąć tego na taką odległość, zwłaszcza, że po skończeniu liceum chce już zupełnie poświęcić się piłce. Zgodził się ze mną i odszedł bez słowa. Dopiero, gdy jego sylwetka zniknęła z mojego pola widzenia, zrozumiałam, co zrobiłam. Wtedy zrozumiałam, że go kocham, że nie chce żeby odchodził, że chce aby był przy mnie. Płakałam całą drogę do domu i całą noc. Wiedziałam, że straciłam go na zawsze. Nie mogę go przecież winić, że po takim pożegnaniu nie chciał mieć ze mną kontaktu. Wyjechał i układał sobie życie na nowo. Nie mogłam mieć mu tego za złe.
     Wzdycham głośno i wycieram łzy płynące po moim policzku. Gdzieś tam głęboko nadal coś do niego czuję, nadal mam do niego wielki sentyment. Odstawiam zdjęcie na półkę i uśmiecham się przez łzy. Moja pierwsza miłość. Następne zdjęcie jest już z Andersem, z naszego wyjazdu do Wisły. To wtedy wyznał mi swoje uczucia, a ja nie popełniłam tego samego błędu. Mimo tego, że nie byłam pewna, czy nam się uda, czy nasza przyjaźń na tym nie ucierpi. Wiedziałam, że muszę dać nam tę szansę. Teraz z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że była to jedna z lepszych decyzji, jakie podjęłam. Dzięki Andersowi zmieniłam się na lepsze. Nie boję się już kontaktu z innymi ludźmi, sprawia mi on przyjemność. Przezwyciężyłam swój lęk dzięki czemu stałam się zupełnie inną osobą. Związek z Andersem zdecydowanie otworzył mi oczy.
     Tę ramkę niosę do sypialni i stawiam na szafce nocnej przy łóżku. Ten pokój zdecydowanie podoba mi się najbardziej. Po prawej stronie drzwi znajduje się szafa, ciągnąca się na całą długość ściany. Na środku pokoju stoi łóżko, przed którym leży pluszowy, brązowy dywan. Naprzeciwko drzwi jest toaletka, a po przeciwnej stronie znajduje się wyjście na balkon.  Kładę się na łóżku. Do wypakowania zostały mi jeszcze ubrania i rzeczy kuchenne.  Patrzę na zegarek wiszący nad toaletką. Dochodzi 21. Idę do kuchni, wstawiam wodę na herbatę i czekam aż się zaparzy, po czym wracam do pokoju. Czas, na rozpakowanie ubrań.


***


     Otwieram oczy i przez moment muszę zastanowić się, gdzie jestem.  No tak, Monachium. To dopiero 3 noc w nowym mieszkaniu i nadal czuje się nieswojo. Patrzę na zegarek i ze zdziwieniem stwierdzam, że już 11. Poprzedniego dnia do nocy rozpakowywałam walizki i nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam. Wstaję i odsłaniam rolety. Jak na listopad jest piękna pogoda. Szybko idę pod prysznic i szykuje się do wyjścia. Zakładam pierwsze lepsze jeansy i sweter, na to kurtka i zimowe buty. Wychodzę z domu i kieruję się w stronę metra. Mam ochotę pozwiedzać miasto. Po drodze nie spotykam praktycznie nikogo. W końcu dochodzę do stacji i zjeżdżam windą w dół. Wsiadam do pociągu i w 10 minut dojeżdżam do centrum. Prosto ze stacji wychodzę na Marienplatz. Pełno tutaj turystów. Robię parę zdjęć ratusza i ruszam dalej. Kręcę się po starym mieście co jakiś czas robiąc zdjęcia. Nie sądziłam, że może być tu tak pięknie.

     Po paru godzinach chodzenia bez celu wchodzę do kawiarni. Zdążyłam już nieźle zmarznąć. Zamawiam gorącą czekoladę i kawałek ciasta, po czym wyjmuję telefon z torebki. Mam nieodebrane połączenie od Severina, więc od razu oddzwaniam.
     -Witamy w Niemczech Pola! Jak ci się u nas podoba? – na dźwięk głosu Niemca mimowolnie się uśmiecham. 
     -Severin, nie miałam pojęcia, że tu jest tak pięknie! Nawet pogoda dopisała – przyzwyczajona do listopadowej pogody w Polsce spodziewałam się bardziej śniegu lub deszczu niż pięknego słońca. – Cały dzień kręcę się po starówce. No i kupiłam z tuzin lokalnych przysmaków na Viktualienmarkt.
     -No tak, też tam zawsze fortunę zostawiam. Ale nie ma nic lepszego niż bawarskie jedzenie, uwierz mi.
     -Porozmawiamy o tym jak już tu trochę pomieszkam – śmieję się. – Jak tam po zawodach?
     -Wiesz, pierwsza dziesiątka zawsze zawsze cieszy, zwłaszcza to 3 miejsce wczoraj. A jak Anders, rozmawiałaś z nim?
     -Szczerze mówiąc to nie, nie mieliśmy kiedy. Ja miałam tą przeprowadzkę, on konkurs, sam rozumiesz. Dobrze, że już dzisiaj wraca do Norwegii to będziemy mogli na spokojnie nadrobić.
     -Mam nadzieję, że na zawodach w Lillehammer już będziesz? Trochę nam ciebie w Ruce brakowało. Nie powiem komu najbardziej – skoczek ściszył głos po czym się zaśmiał. –Trochę się pytał o ciebie, bo nie dało rady utrzymać tej przeprowadzki w tajemnicy. Ja mu nic nie mówiłem, ale słyszał jak Wank z Wellingą rozmawiają o tym, czemu ciebie nie ma. Drugiego dnia to cały w skowronkach chodził, jak się dowiedział, że w Monachium będziesz mieszkać , bo od niego to godzina drogi. Nawet 140m skoczył!
     -Sev, on chyba zdaje sobie sprawę, że ostatnie czego chce to się z nim widzieć? Przeniosłam się tu tylko dlatego, że klub zgodził się dać mi pracę mimo tego, że grać nie mogę. Niech sobie nie wyobraża nie wiadomo czego.
     -Spokojnie, już mu mówiłem, że ma sobie darować. Na skoczni nawet powiedział Fannisowi, że fajna z was para. Pewnie nie będzie nic kombinował, tylko z nim nigdy nic nie wiadomo. Nie mogę mu też powiedzieć, że sobie to wszystko ubzdurał, bo jednak byłem wtedy w tym pokoju. Chociaż szczerze ci powiem, wydaje mi się że on już trochę przystopował. Chyba to pierwsze zauroczenie mu już przeszło.
     -Na to liczę. Zresztą, jestem z Andersem więc co się będę Markusem przejmować. – kelner przynosi mi właśnie moje zamówienie. Uśmiecham się do niego z wdzięcznością. –Jak będziecie mieć jakiś wolniejszy tydzień, to musisz tu do mnie przyjechać. Pokażesz mi jakieś fajne miejsca.
     -Do Turnieju Czterech Skoczni to chyba nic wolniejszego nie będzie, no a na turnieju to sama wiesz. Będziesz jeździć z nami?
     -Na turnieju? Sama nie wiem. To są jednak 4 miasta w półtorej tygodnia, więc trochę podróżowania, poza tym nie wiem jak ze studiami, no i klubem. Trochę się też boję, że będę niepotrzebnie rozpraszać Andersa.
     -Chyba żartujesz, przecież on przy tobie lata jak na skrzydłach – skoczek się śmieje.- Jest to ciężkie, więc nie będę cie namawiał, i tak wiem że zrobi to Fannis.
     -Oj już nie bądź taki pewny –oboje wybuchamy śmiechem. –Wiesz, czy już wylecieli?
     -Norwedzy? Chyba tak, pojechali na lotnisko już jakiś czas temu. A skoro już o tym mowa, to muszę kończyć, bo reszta się właśnie wymeldowuje. Do zobaczenia w Lille!
     Odkładam telefon do torebki i biorę spory łyk czekolady. Rozmowa z Severinem uzmysłowiła mi, jak tęsknie za Andersem. Co prawda wymieniliśmy parę smsów, ale już dawno nie słyszałam jego głosu. Jakaś część mnie mnie żałuje, że nie mamy już takiego kontaktu jak przed sezonem, jednak od samego początku było wiadomo, że tak będzie. Dla Andersa skoki są całym życiem i nawet nie myślę o tym, żeby próbować to zmienić. Doskonale wiem, jak ważny może być dla człowieka sport, jak wiele wnosi on do naszego życia. Zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby było odwrotnie i to ja każdy weekend spędzałabym z dala od domu, Anders nie miałby nic przeciwko. Nie chce, żeby myślał, że musi wybierać. Przecież gdy się kogoś kocha, nie można go ograniczać, stawiać warunków i dawać ultimatum. Fanni wie, że ma we mnie pełne poparcie, tak samo jak ja wiem, że on całkowicie mnie wspiera.
     Dopijam czekoladę, kończę ciasto, reguluję rachunek i wychodzę z kawiarni. Szybkim krokiem udaję się do metra i jadę prosto do domu. Jestem zmarznięta i jedyne na co mam ochotę to rozmowa z Andersem. Chcę być w domu gdy już wróci, żeby nie musiał na mnie czekać.
     Otwieram furtkę i szybkim krokiem idę do drzwi wejściowych. Wpisuję kod i wchodzę do klatki. Idąc na pierwsze piętro, wyjmuję klucze z torby. W końcu staję przed swoimi drzwiami, otwieram i wchodzę do środka. Od razu przechodzę do kuchni i zostawiam tu zakupy. Obrzucam wzrokiem pokój i ze zrezygnowaniem stwierdzam, że czeka mnie jeszcze do rozpakowania parę pudeł.  Wracam do przedpokoju, ściągam kurtkę i buty, po czym idę do sypialni. Włączam laptopa i wyjmuję z szafy dresy i ciepłą bluzę. Szybko się przebieram i wchodzę na Skype. Andersa jeszcze nie ma. Mimo wszystko otwieram okienko do rozmowy, wystukuję „czekam” na klawiaturze i naciskam Wyślij. Ustawiam głośność komputera na maximum, żeby nie przegapić połączenia i wracam do kuchni. Wkładam zakupy do odpowiednich szafek, podjadając precle. To będzie zdecydowanie moja ulubiona przekąska. Sięgam po pierwsze z brzegu pudło.  Miski i talerze. Wzdycham, po czym biorę się za wkładanie naczyń do szafki. Nagle dochodzi do mnie dźwięk połączenia. Odkładam trzymany w ręku talerz i biegnę do pokoju, po czym rzucam się na łóżko i odbieram.
     -Anders! –dopiero jak go widzę, uświadamiam sobie jak bardzo tęskniłam.
     -Też się cieszę, że cię widzę Pola – skoczek uśmiecha się i przeczesuje włosy.
     -Opowiadaj, jak Ruka –przekręcam się na bok i przykrywam kocem.
     -Skocznia, domki i te sprawy. Konkurs jak konkurs. Lepiej ty mi powiedz jak przeprowadzka – sięga po coś do szuflady. No tak, przecież dzień bez herbatników byłby dniem straconym.
     -Walizki, kartony, wiesz te sprawy –śmieję się, jednak uniesiona brew skoczka sugeruje mi, że spodziewał się innej odpowiedzi. – Przecież muszę się z tobą trochę podroczyć. Generalnie wszystko poszło zgodnie z planem, a mieszkanie jest cudowne. Ta okolica jest taka piękna, tak jak miasto. Dzisiaj parę godzin spędziłam na starym mieście, muszę cię tam kiedyś zabrać.
     -Może po TCS uda mi się zostać. Zobaczymy jak to się wszystko ułoży, chociaż jak na razie sztab jest zadowolony – sięga po kolejnego herbatnika i kładzie się na łóżku. – Pola, czemu cie tu nie ma? Nie mam kogo pomęczyć – teraz to ja unoszę brwi. –Oj przestań, przez Internet to nie to samo.
     -Wiesz, jakoś Norwegia nie jest mi po drodze. Poza tym, nie macie takich fajnych precli – palcem pokazuje mu żeby zaczekał i idę do kuchni. Przynoszę ze sobą precla i macham nim przed kamerą. –Mogłabym jeść tylko je, są  świetne.
     -Z tego co mi mówił Wellinga to są idealne do piwa, no ale pewnie pod herbatę też dadzą radę.
     -Ty to tam się akurat znasz –kręcę głową, a skoczek przewraca oczami. –Co u Einara?
     -To co zwykle, wyrywa laski na nazwisko – wzrusza ramionami. –Pozazdrościł bliźniakowi i też chce kogoś mieć –skoczek puszcza oczko, a ja wybucham śmiechem. – Jak jeszcze Rasmus zacznie dziewczyny szukać, to będzie wiadomo, że koniec jest bliski – śmieje się, a ja z politowaniem kręcę głową.
     -Dobrze, że oni tego nie słyszą.
     -Oni doskonale o tym wiedzą, cała moja rodzina robi zakłady o to, kiedy Rasmus pęknie –obydwoje się śmiejemy. –Brakowało mi tego Pola.
     -Śmiania się ze swoich braci? –unoszę brwi i uśmiecham się.
     -Oj wiesz o co mi chodzi –Norweg przewraca oczami.
     -Wiem, wiem. Mi też Anders –wypuszczam głośno powietrze. –Jakbyś chciał zrobić mi taką niespodziankę, jak wtedy we Wrocławiu, gdy byłam po operacji, to nie mam nic przeciwko, naprawdę –chłopak uśmiecha się na wspomnienie wyjazdu do Wisły.
     -Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał –kąciki jego ust unoszą się w górę. –W sumie to już niedługo się zobaczymy. Kiedy przylatujesz?
     -4 grudnia melduję się w Lillehammer.
     -4 dni, co to dla nas –uśmiecha się pokrzepiająco. –Damy radę Pola. A potem razem powkurzamy Toma. 



__________


Drugi w miesiącu, szaleję! ;) 
Zauważyłam, że pod każdym rozdziałem piszę, że coś mi się nie podoba, więc tym razem ocenę i krytykę zostawiam Wam.
Muszę Wam powiedzieć, że zrobiłam dość szczególny plan, więc mniej więcej wiem już, ile będzie rozdziałów. Mam nadzieję, że trochę przyśpieszy to moje pisanie ;) No i cały czas skrycie liczę, że epilog uda mi się opublikować w 2 rocznicę powstania bloga, chociaż jest to bardzo optymistyczne przypuszczenie ;)

Do zobaczenia! ;)

czwartek, 1 września 2016

11. Pull me closer

     Muzyka

Klingenthal, listopad 2014

     Pierwsze indywidualne zawody Pucharu Świata w sezonie 14/15 właśnie dobiegły końca. Spiker zaprasza na podium Wellingera, Krafta i Koudelkę a trybuny szaleją. Fotoreporterzy prześcigają się w ilości zrobionych zdjęć i przeprowadzonych wywiadów. Wszystkim udzieliła się euforia i podekscytowanie związane z rozpoczęciem kolejnego sezonu. Wszystkim, tylko nie Andersowi. On jako jedyny siedzi w domku i nie poddaje się panującej ekscytacji. W sumie go rozumiem, zajęcie 4 miejsca po skoku na 143 metry w 1 serii musi być frustrujące. Od podium dzielą go tylko 2,3 punkty.
     Razem z resztą Norwegów stoję przy bandach i oglądam dekorację. Dzisiejszy zwycięzcy pozują razem do zdjęć po czym schodzą z podium i udają się w stronę trybun aby podziękować kibicom.
     -Fajny był ten konkurs – Rune nasuwa czapkę na czoło i obejmuje mnie ramieniem. –Tylko Andersowi się nie poszczęściło, co Pola?
     -Niestety – lekko się uśmiecham. –Pójdę do niego, do zobaczenia później.
     Unoszę rękę w geście pożegnania i udaję się w stronę domków skoczków. Po rozmowie z Severinem postanowiłam skupić się tylko i wyłącznie na Fannim. Co prawda na widok Markusa moje serce przyśpiesza a żołądek wywija fikołki, ale to Norweg jest moim chłopakiem i to z nim chcę związać swoją przyszłość. Niemiec nie będzie w niej odgrywał żadnej znaczącej roli.
     -Anders? – lekko uchylam drzwi od domku Norwegów. Chłopak siedzi na ławce z głową opartą o ścianę i zamkniętymi oczami. Na dźwięk mojego głosu lekko się uśmiecha. Podchodzę do niego i siadam obok. Kładę głowę na jego ramieniu i łapię go za rękę. – Jestem z ciebie dumna.
     -Dziękuję –daje mi buziaka w czoło. –Wiesz, naprawdę chciałem wygrać ten medal. Dla ciebie…
     -Hej – siadam prosto i kładę mu rękę na policzku, zmuszając go do spojrzenia na mnie.- Jak dla mnie wygrałeś. I żaden medal by tego nie zmienił. Zresztą, masz przed sobą cały sezon, mogę się założyć, że jeszcze ci się te medale znudzą.
     Chłopak śmieje się pod nosem i obejmuje mnie ramieniem.
     -I jak ci się podobał twój pierwszy konkurs?
     -W telewizji wygląda to zupełnie inaczej – skoczek się uśmiecha, a ja cieszę się, że udało mi się podnieść go na duchu. -Ta atmosfera i kibice, nie do opisania. Nigdy bym nie pomyślała, że konkursy mogą być takie emocjonujące.
     -I jak ty mi za to podziękujesz?
     -Myślę, że znajdę jakiś sposób – puszczam mu oko po czym przyciągam do siebie i całuję.
     -Nie powiem, podoba mi się sposób o którym myślisz – chłopak odwzajemnia pocałunek. –Ale mam jeszcze lepszy – na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech, a ja już boję się tego, o czym myśli. –Wiesz, konkursy w Klingenthal właśnie się skończyły, co znaczy, że nie musimy być jutro w szczytowej formie.
     -Anders…
     -Zanim powiesz nie, musisz wiedzieć, że to nie musi być jakaś wielka impreza w klubie, możemy po prostu posiedzieć w pokoju, posłuchać muzyki i wypić jakieś piwo, tylko tyle. I wszystkich już znasz –patrzy na mnie wyczekująco, a jego oczy znów nie pozwalają mi się skupić. –Proszę Pola.
     Przesuwa ręką po moim policzku po czym całuje mnie tak, że zapominam o całym świecie. I jak tu takiemu odmówić?
     -No, skoro prosisz… - śmieję się.
     -Wiedziałem, że cię namówię – uśmiecha się dumny z siebie. –A po wszystkim, możemy spróbować tego twojego sposobu, wydaje  się bardzo obiecujący.
     Podnosi mnie i sadza na swoich kolanach. Uśmiecham się, gdy jedną ręką łapie mnie za szyję, a drugą kładzie na moim kolanie powoli przesuwając nią w górę. Splatam dłonie na karku skoczka i nachylam się aby go pocałować. Chłopak odwzajemnia gest, nasze oddechy przyśpieszają. Przeczesuję ręką jego włosy. Anders nie pozostaje mi dłużny, wplata dłoń w moje włosy a drugą rozpina mi bluzę. Wkłada rękę pod moją bluzkę, obejmuje mnie w talii i przyciąga jeszcze bliżej do siebie. Odchylam głowę do tyłu i wydaję z siebie ciche westchnienie, gdy skoczek całuje mnie po szyi. Jego ręce błądzą po moich plecach gdy ustami kieruje się coraz niżej. W duchu dziękuję Bogu, ze zdecydowałam się dzisiaj na bluzkę z głębokim dekoltem, co ułatwia nam sprawę. Jedną ręką opieram się o jego kolano, a drugą przyciągam go jak najbliżej siebie. Nasze oddechy stają się coraz płytsze i szybsze. Chłopak chwyta mnie za podbródek i całuje powoli, czule. Nasze czoła się stykają. Przesuwa ręką po moim policzku a ja delikatnie przeczesuje jego włosy.
     -Tak, twój sposób zdecydowanie mi się podoba – śmieje się pod nosem. Zostajemy w tej pozycji przez parę minut, nasze oddechy wracają do normy. Z niechęcią wstaję z kolan skoczka i zapinam bluzę.
     -Chodź – wyciągam dłoń w stronę chłopaka. –Pewnie parę osób chciałoby zadać ci kilka pytań.
     -Nie możemy tu zostać? – chłopak udawanie zwiesza głowę. Podchodzę do niego i łapię go za rękę.
     -Fanni – ciągnę go za sobą.
     -Idę, już idę, daj mi wziąć kurtkę – skoczek sięga po niebieską kurtkę i zarzuca ją na siebie po czym wychodzimy z domku. Od razu wpadamy na resztę norweskiej kadry pakującej swoje rzeczy do kadrowego busa.
     -O proszę kto zdecydował się pojawić. Mieliście dla siebie cały domek a ten blondyneczek i tak tego nie wykorzystał? –Hilde puszcza mi oczko.
     -Ja przynajmniej mam z czego korzystać – Anders obejmuje mnie ramieniem a cała reszta wybucha śmiechem.
     -I tu cie ma, Tom –Rune klepie kolegę po plecach. Ten tylko kręci głową i wraca do pakowania sprzętu.
     -Widzimy się w hotelu – daję Fanniemu buziaka w policzek i macham reszcie skoczków, po czym udaję się w stronę postoju taksówek. 


***



     Wypuszczam głośno powietrze z ust. Już dobre 15 minut stoję nad walizką zastanawiając się co na siebie założyć. Z jednej strony chce zrobić Andersowi na złość za to, że muszę iść na tą imprezę i założyć najseksowniejsze ciuchy jakie mam, żeby wiedział co go omija, a z drugiej strony wiem, że będzie mi strasznie niezręcznie i najchętniej poszłabym w bluzie z kapturem i dresach. Dlaczego nie ma ze mną Marty? Ona wiedziałaby, co wybrać. Wyciągam z walizki czarny t-shirt i nakładam na siebie, po czym przeglądam się w lustrze. Wyglądam jak co dzień. Zirytowana ściągam z siebie koszulkę i rzucam ją w kąt pokoju. Biorę komórkę i szybko wybieram numer Marty.
     -Pola! Całe wieki się nie odzywałaś, żyjesz jeszcze?! Nie dzwoniłam, bo nie chciałam zawracać ci głowy, wiadomo, twoje pierwsze zawody  i w ogóle, ale jak już dzwonisz to opowiadaj! Jak ci się podobało? Wiesz, oglądałam konkurs w telewizji, ale cie nie widziałam. Za to Anders jak skakał! Jakby skrzydeł dostał, no przysięgam Pola! Jaki Ty masz dobry wpływ na niego, kochana musisz jeździć na każde zawody! Wgl Norwegom dobrze poszło, ja to się tak cieszyłam, jak głupia normalnie. Ze względu na ciebie oczywiście, chociaż wiesz, zawsze miałam słabość do Toma…
     -Marta? – muszę jej przerwać, bo zagada mnie na śmierć. i pomimo tego, że chciałabym jej wszystko opowiedzieć, za 10 minut przyjdzie po mnie Anders a ja nadal stoję w samej bieliźnie. –Marta, opowiem ci wszystko później, obiecuje, ale teraz musisz mi pomóc. Za 10 minut ide z Andersem spotkać się z resztą ekipy, wiesz taka mała domówka po skokach, ale nie mam pojęcia co założyć.
     -W takim razie nie ma czasu na pogaduchy! Wyślij mi szybko zdjęcie najbardziej odpowiednich ciuchów, jakie masz w walizce i bierzemy się do roboty.
     Posłusznie wyciągam wszystko, co nie jest bluzą lub dresami i wysyłam zdjęcie przyjaciółce.
     -Tylko Marta… To musi być coś takiego, żeby na mój widok zapomniał jak się oddycha, ale jednocześnie żebym nie czuła się jak seks na patyku.* - czuję, jak mówiąc to na policzki wypływają mi rumieńce.
     -Pola nie jestem cudotwórcą! Jakbyś miała moją szafę, albo co najmniej wzięła więcej rzeczy, a tak…  - zamilkła. Wiem, że stara się coś wymyślić, więc staram się jej nie poganiać.
     -Już wiem. Spróbuj założyć bordowe spodnie i do tego tą czarną bluzkę do pępka, tą z długimi rękawami. Albo nie, jeszcze lepiej! Weź tą bluzkę i te jasne spodnie z dziurami, wiesz, te z wysokim stanem. Obstawiam, że nie masz tam żadnych obcasów, więc spróbuj jakieś czarne Nike i powinno być dobrze. I koniecznie wyślij zdjęcie!
     Rzucam telefon na łóżko i szybko wkładam to, co poleciła mi Marta. Jasnoniebieskie spodnie z dziurami na całej długości nóg idealnie łączą się z obcisłą bluzką do pępka. Najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że prawie nie widać mi brzucha, przez co czuje się w miarę wygodnie. Szybko wkładam buty  i robię kucyk na czubku głowy.
     -Jesteś tam jeszcze? –podnoszę telefon.
     -Jestem, jestem, wysyłaj zdjęcie. – robię zdjęcie i wysyłam przyjaciółce. –Ja to jednak jestem. Kurde Pola, wyglądasz świetnie! Nawet kucyk pozwolę ci zostawić, fajnie wygląda przy tym dekolcie.
     -Naprawdę nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
     -Na pewno nie doprowadziłabyś swojego chłopaka do obłędu!
     Obydwie wybuchamy śmiechem.  Jeszcze raz przeglądam się w lustrze i muszę przyznać, że to wygląda naprawdę nieźle.
     -Jeszcze raz dziękuje, a teraz lecę!
     -Baw się dobrze!
     Rozłączam się i wkładam telefon do tylnej kieszeni. Ze stolika biorę swoje ulubione perfumy i dokładnie się pryskam.  Anders też uwielbia ten zapach. Uśmiecham się do siebie na samą myśl o chłopaku. W tym samym momencie rozlega się pukanie do drzwi. Odkładam flakonik na miejsce i otwieram.
     -Wow, Pola.
     Staje jak wryta.
     -Markus? –głośno przełykam ślinę i czuje jak dreszcze przechodzą całe moje ciało. Do tego serce wali mi jak dzwon.
     -Anders jest strasznym szczęściarzem, wiesz? – chłopak patrzy na mnie od góry do dołu a ja odruchowo poprawiam bluzkę.
     -Co ty tu robisz? – czuje jak żołądek podchodzi mi do gardła.
     -Wellinger miał jakąś sprawę do Andersa, więc zaproponowałem, że ja po ciebie pójdę. Fanni nie chciał, żebyś zbyt długo czekała – uśmiecha się i wyciąga rękę w moją stronę. – Idziemy?
     Kiwam twierdząco głową, biorę ze stolika kartę do pokoju po czym wychodzę zatrzaskując drzwi. Udajemy się w kierunku windy.
     -Byłaś dzisiaj na zawodach?- znów tylko kiwam głową. –Nie widziałem cię.
     -Pewnie dlatego, ze byłam cały czas pod skocznią, nie chodziłam między domkami. – I unikałam ciebie.
     -A szkoda. Zawsze miło zobaczyć jakąś przyjazną twarz w tym tłumie dziennikarzy i fotoreporterów.
     Skoczek uśmiecha się, a mnie zalewa fala gorąca. Modlę się, żebyśmy jak najszybciej dotarli na miejsce. Gdy dochodzimy do windy, chłopak naciska przycisk „w górę”. Stoimy w ciszy, jednak chłopak nie odrywa ode mnie wzroku. Czuję, jak z każdą sekundą serce bije mi coraz mocniej. Przeklinam się w duchu, że nie założyłam dresów. Co ja chciałam udowodnić? I komu? Czemu nie pomyślałam, ze Markus też może przyjść?
     Z opresji ratuje mnie winda.
     -Panie przodem – skoczek wskazuje ręką wnętrze. Na moje nieszczęście, w środku nikogo nie ma.
     Chłopak wchodzi za mną i naciska przycisk z 4 piętrem. Wznoszę oczy do góry. Dlaczego nie mam pokoju na piętrze 3 tylko na 1?
     Drzwi się zamykają i ruszamy w górę. Stoimy naprzeciwko siebie, na wyciągnięcie ręki. Mam wrażenie, że w tak małej przestrzeni skoczek na pewno słyszy moje bijące jak młot serce. Markus cały czas patrzy mi prosto w oczy, ani na chwile nie odrywa wzroku. Staram się go unikać jak mogę, ale nie zbyt dobrze mi to wychodzi. Kątem oka widzę, jak chłopak przełyka ślinę i delikatnie zaciska szczęki. Mimowolnie rozchylam usta, żeby nabrać więcej powietrza. Niemiec robi krok w moją stronę.
     -Pola… - znowu ratuje mnie winda. Drzwi się otwierają, a ja szybko wysiadam, zanim skoczek zdąży dokończyć zdanie. Markus głęboko wzdycha i reszte drogi spędzamy w ciszy. W końcu dochodzimy do pokoju 435. Chłopak otwiera drzwi i puszcza mnie przodem.
     -Jesteście! – mina Severina wyraża ulgę. –Pola, chodź!
     Skoczek bierze mnie pod ręke i ciągnie w odległy kąt pokoju. Zdezorientowana rozglądam się po pomieszczeniu. Wyglądem przypomina mój pokój, tyle tylko że jest większy, a pod oknem znajdują się dwa łóżka, a nie jedno. Stolik, tak jak u mnie, znajduje się przy drzwiach, tuż obok komody. Właśnie tam zabiera mnie Freund.
     -Pola przepraszam, ze Markus po ciebie przyszedł. Miałem pilnować, żeby trzymał się z dala, ale skorzystał z tego że byłem w łazience, no a przecież nie mogłem go gonić – mówi tak cicho, że ledwie go rozumiem.
     -Nie ma sprawy Severin, naprawdę. Nic się nie stało, prawie nie rozmawialiśmy.
     -Mimo wszystko, mówimy o tobie i Markusie – rozgląda się, czy na pewno nikt nas nie słyszy. – Dzisiaj na skoczni cały czas się rozglądał, nie mógł usiedzieć w jednym miejscu. A jak skakał! Mówię ci Pola, musisz być ostrożna, ja zresztą też. Odkąd się dowiedziałem, że ty  i Anders przyjdziecie robiłem wszystko, żeby Markus się nie dowiedział, bo wiadomo, jakby nie wiedział to by go nie było, a nie chciałem żeby zepsuł wam zabawę. Nie mam pojęcia jak się dowiedział, naprawdę. I jeszcze to, ze po ciebie poszedł… Jeszcze nigdy nie widziałem go aż tak zdeterminowanego Pola. Ale nic się nie bój, ja się nim zajmę. Ty się skup na Andersie i wszystko będzie pięknie.
     Skoczek klepie mnie po ramieniu i ruchem głowy wskazuje Fannisa. Norweg uśmiecha się na nasz widok i rusza w naszą stronę.
     -Dzięki Severin. Nie wiem, co by się bez ciebie stało.
     Niemiec posyła mi ciepły uśmiech i odchodzi.
     -Pola wyglądasz… wow! – Anders podchodzi i obkręca mnie w koło po czym pochyla się nade mną. – Może jednak przyjście tu nie było najlepszym pomysłem…
     Skoczek przeciąga dłonią po moim policzku po czym składa na moich ustach namiętny pocałunek.
     -Anders! – śmieję się i delikatnie go od siebie odpycham.
     -Hej, to twoja wina!
     Ostentacyjnie kręcę głową  po czym przyciągam chłopaka bliżej siebie.
     -Ty też wyglądasz niczego sobie… -czarne spodnie i koszula w tym samym kolorze zdecydowanie mu pasują.
     -To co, ulatniamy się? –Norweg szepcze mi do ucha jednocześnie błądząc rękami po moich plecach.
     -Chyba żartujesz! –uśmiecham się nieznacznie udając oburzenie. –Lepiej chodź do reszty, po zaraz będziemy na językach wszystkich. -Fanni jęknął z niezadowolenia gdy ciągnęłam go z powrotem do reszty skoczków.
     -Już, przywitaliście się? –Hilde puszcza mi oczko, na co mnie zalewa rumieniec.
     -Przyznaj po prostu, że sam byś chciał, a nie świrujesz – na oburzony wzrok Toma Rune wzrusza ramionami i otwiera butelkę z piwem. – Sama prawda Tom, sama prawda.
Fanni posyła koledze z drużyny uśmiech pełen wdzięczności i też sięga po piwo.
     -Pola? – podaje mi butelkę.
     -Przecież wiesz, że nie piję.
     -Wiem, ale zapytać nie zaszkodzi – chłopak daje mi całusa w policzek po czym upija łyk piwa. –Niemieckie piwo jest najlepsze, mówię ci.

     -Wierzę ci na słowo – lekko się uśmiecham i rozglądam się po pokoju. Dopiero teraz zauważam, że z Norwegów jest tylko Tom, Rune i Fanni, Niemców reprezentuje Severin z Markusem, Wankiem i Wellingerem, a z Austriaków jest tylko Diethart z Kraftem. Anders miał racje, faktycznie jest to mała impreza, co bardzo mnie cieszy. Kolejnym plusem jest to, że większość już nam, nie czuję się więc zupełnie wyobcowana. Biorę butelkę z sokiem ze stolika i udaję się w stronę stojącego przy oknie Wanka. 



_______________


* "I don't want other girls to see him walking around like sex on a stick" - Teoria wielkiego podrywu thank you very much :D 

Długo wyczekiwany, w końcu się pojawił, przedstawiam rozdział 11! Od Wisły trochę czasu minęło, ale jakoś nie mogłam się zebrać, żeby usiąść i zacząć pisać. W końcu się udało, chociaż z końcówki ciągle nie jestem zadowolona. Mogłam nad nią popracować, ale nie chciałam już tego wszystkiego bardziej przedłużać. Resztę pozostawiam do oceny Wam ;) 
Jeśli chcecie byś informowani o nowych rozdziałach, to zostawcie w komentarzu swój blog, twitter, mail, czy co tam macie ;) 

Do zobaczenia! ;)