Wisła, lipiec 2014
Siedzę i płaczę. Jak dziecko. No, może nie zupełnie jak
dziecko, bo nie zanoszę się wyciem i nie robię wokół siebie zbędnego
zamieszania, ale łzy spływają strumieniami po moich policzkach, a ja nie mogę i
na dobrą sprawę nie chce przestać. Podobno płacz oczyszcza człowieka, sprawia,
że myślimy trzeźwo i racjonalnie. Może nie w chwili, gdy jesteśmy cali
spuchnięci i zakatarzeni, ale po pewnym czasie. Płacz pomaga na spojrzeć na
problem z innej perspektywy. Co prawda w moim przypadku innych perspektyw nie było,
ale muszę pozbyć się tego żalu, złości,
smutku i innych ciężkich uczuć, a płacz był jedynym wyjściem. Zawsze uważałam,
że płacz to oznaka słabości. W końcu ile ja mam lat, żeby mazać się jak
dziecko? To przecież nic nie zmieni, moje problemy nagle nie wyparują, a życie
nie zacznie toczyć się zupełnie inaczej. Jednak w tej chwili nie ma to dla mnie
znaczenia.
Więc siedzę i płaczę na ławce w parku o Bóg wie której
godzinie. Wiem, że jest późno, tylko dlatego, że jest ciemno, a jest lipiec.
Siedzę skulona, chowając głowę w ramionach, chociaż po tej stronie Wisły nikt
nie chodzi. Wszyscy wybierają oświetlony deptak, który znajduje się po drugiej
stronie rzeki, ale ja chcę uciec od wszystkich, więc ten brzeg wydaje się
rozsądniejszy. Czuję wibrację w kieszeni
kurtki. Nie chce z nikim rozmawiać, więc ignoruję urządzenie i jeszcze bardziej
przyciskam twarz do rąk.
Co teraz? Co będę
robić w życiu, skoro nie mogę robić jedynej rzeczy, którą kocham? Piłka jest
dla mnie wszystkim. Naprawdę. Dużo osób uważa, że mam w sobie za dużo energii,
dlatego latam jak głupia po boisku, ale ja to kocham. Dla mnie to nie jest
tylko 20 dziewczyn uganiających się za jedną piłką. Dla mnie są to emocje,
dyscyplina, samodoskonalenie się, ciężka praca, radość, walka, a przede wszystkim
sposób na życie. Pamiętam, że kiedy
byłam mała, siadałam z dziadkiem na kanapie i oglądaliśmy razem mecze. Na
początku wszystko musiał mi tłumaczyć „na chłopski rozum”, ale szybko załapałam
o co chodzi. Wymienialiśmy się opiniami o meczach, zagrywkach, taktykach,
transferach i drużynach. Wiem, że sam chciał zostać piłkarzem, ale jego rodzice
kazali mu pracować. Zresztą, co się dziwić, w jego czasach żeby grać zawodowo
trzeba było bardzo dużo szczęścia. Jemu się nie udało, ale mi tak. Gram w KS
AZS Wrocław, a niedługo mam przenieść się do Niemiec. Miałam. Miałam przenieść
się do Niemiec, bo przez tą cholerną kontuzje wszystkie plany legły w gruzach.
Czuję, jak kolejna fala łez spływa mi po policzkach. Dziadek byłby ze mnie taki
dumny. Odkąd nie ma go ze mną, każdy mecz jaki rozegram, każda bramka – jest
dla niego. To on zaszczepił we mnie tą miłość, to dzięki niemu gram. Moi
rodzice tego do końca nie pochwalają, ale przecież nie mogą mnie do niczego
zmusić. Wiedzą, że i tak postawiłabym na swoim.
Znowu wibracje. Kiedy im się to znudzi? Ignoruję telefon i
podnoszę głowę. Wycieram twarz rękawem kurtki, ale to nic nie daje, skoro
ciągle lecą mi łzy. Przeklinam w duchu to, że nie wzięłam chusteczek i opieram
głowę na ramionach. Po raz kolejny zadaję sobie pytanie: co teraz? Nie zdążyłam
nawet sobie odpowiedzieć, bo usłyszałam jak ktoś zatrzymuje się przy mojej
ławce.
- Wszystko w porządku?
Normalnie nie zwróciłabym na to uwagi albo odburknęła coś
pod nosem, ale pytanie zadane było po angielsku, więc podnoszę głowę lekko
przecierając oczy, bo przez łzy cały świat mam zamazany. Oczywiście, że nic nie
jest w porządku. Jakby było w porządku nie siedziałabym w lesie na ławce cała
zapłakana. Chłopak patrzy się na mnie
wyczekująco, więc chyba oczekuje odpowiedzi. Potakuję ruchem głowy i znowu
chowam twarz. Jemu chyba to nie wystarcza, bo siada obok i uważnie mi się
przygląda. Słyszę tylko jego przyśpieszony oddech. Czyżby właśnie przerwał swój
nocny jogging żeby popatrzeć na jakąś idiotkę, która siedzi sama i płacze?
- Na pewno?
-Tak.
Wzrokiem staram się go przekonać co do odpowiedzi i mam
nadzieję, że uwierzy i zostawi mnie w spokoju. Jednak on tylko lekko przechyla
głowę w bok i podpiera się ręką o oparcie ławki.
-To ma związek z tą ortezą na nodze?
No brawo Sherlock’u, rozwiązałeś zagadkę! Co cię
naprowadziło, kule leżące po drugiej stronie ławki?
-Nic mi nie jest.
Wycedziłam przez zęby. Może zrozumie aluzje i zostawi mnie w
spokoju. Ostatnie czego potrzebuję, to rozmowa o tym cholerstwie na mojej
nodze.
-Przecież widzę. Inaczej nie siedziałabyś sama na ławce w
lesie zanosząc się płaczem o 22.
Już 22? Mam przerąbane, trenerka mnie zabije. Miało mnie nie
być pół godziny, nie ma mnie już 3. Nic dziwnego, że telefon ciągle dzwoni. Powinnam
chociaż napisać sms. Chociaż, nie muszę się jutro zrywać na poranne bieganie,
więc co takiego może się stać?
Chłopak patrzy na mnie uważnie. Dalej swoje?
-Nie pomyślałeś, że może sprawia mi to przyjemność?
Wycieram rękawem twarz, żeby zetrzeć łzy. Mam gdzieś, co
sobie o mnie pomyśli. Przyszłam tu, bo chciałam być sama ze sobą, a on mi w tym
przeszkadza.
- Jak masz na imię?
Patrzę się na niego zdezorientowana. Czy on nie rozumie co
się do niego mówi? Ja wiem, że są ludzie którzy lubią pomagać innym itp., ale
ja tego naprawdę nie potrzebuję, więc może z łaski swojej zajmiesz się swoim
życiem?
-Pola.
Teraz to ja patrzę się na niego wyczekująco.
-No więc Pola, widzę, że coś jest nie tak, a nie potrafię
zostawić człowieka w potrzebie. Taki jestem z natury – tu lekko się uśmiecha,
jakby chciał zdobyć moje zaufanie. Nie odwzajemniam gestu. Mam nadzieje, że
zrozumie, że ja w potrzebie nie jestem. – Więc może oszczędzimy sobie tego
wzajemnego przekomarzania się, skoro na pierwszy rzut oka widać, że masz jakiś
problem? Inaczej nie siedziałabyś tu płacząc. Każdy ma dni, w które musi się
wypłakać, ale zazwyczaj robi to w domu, a nie w ciemnym lesie, gdzie nie
wiadomo co się może zdarzyć. Po prostu powiedz mi co się stało. Wiem, że mnie
nie znasz, ale pozwól sobie pomóc.
Prawdopodobnie wpatrywałam się w niego z buzią otwartą ze
zdziwienia, ale miałam to gdzieś. Czy on oszalał?! Kto normalny by zwrócił
uwagę, na jakąś zapłakaną dziewczynę? Jasne, każdy by się tylko spojrzał i
poszedł dalej. No, może zaproponował chusteczki. Ale żeby zaraz wyjeżdżać mi z
takim monologiem? Pozwól sobie pomóc! A nie pomyślałeś, że może ja nie chce
pomocy? Może w tej sytuacji słowa nie są w stanie nic zmienić? Skąd ty się
urwałeś człowieku? Nie wiem, które z tych pytań zadać mu najpierw. Cała ta
sytuacja jest niedorzeczna. Ja tylko chce się wypłakać i przeżyć mój ból w
spokoju, czy naprawdę o tak wiele proszę?
-I tak nie zrozumiesz.
Ostentacyjnie odwracam głowę w drugą stronę. Dla mnie
rozmowa jest skończona. Ale on nie wstaje, ba, nawet nie spuszcza ze mnie
wzroku. Wznoszę oczy do nieba, chociaż
wiem, że tam nie znajdę odpowiedzi.
-Skąd wiesz?
Patrzy się na mnie z taką powagą, że daje za wygraną. Nie
mam siły na walkę. Nie teraz. On i tak nic nie zrozumie.
-Jestem piłkarką. Zerwałam więzadła w kolanie i nie będę
mogła już grać.
Mówię to bardziej do siebie niż do niego. Muszę w końcu się
z tym uporać. Zawsze uważałam, że dopóki nie powiem czegoś na głos, nie jest to
prawdą. Robiłam tak ze wszystkim. To, że dziadek umarł przyznałam dopiero dzień
po jego pogrzebie, kiedy siedziałam sama na jego kanapie oglądając mecz. To, że
kochałam Adama powiedziałam dopiero, gdy wyjechał z Wrocławia. Taki mam sposób
radzenia sobie z problemami. Przemilczeć, dopóki nie oswoję się z samą myślą.
Dopiero potem przyznaję to na głos i wtedy zaczyna być to obowiązujące.
Chłopak pochyla głowę i wpatruje się w swoje dłonie. Jego
oddech już się unormował i panuje wręcz grobowa cisza. Wiedziałam, że tak
będzie. Wiedziałam, że nie zrozumie, że nie będzie wiedział jak mi pomóc.
Chociaż muszę przyznać, ze dzięki niemu wyznałam to, co od dwóch dni spędzało
mi sen z powiek, więc poniekąd mi pomógł. Zrezygnowana osuwam się na ławce tak,
żeby położyć głowę na oparcie i wpatruję się w niebo pełne gwiazd.
-Wiem, jak wielki ból psychiczny sprawiają kontuzje. O
fizycznym nawet nie wspomnę. I możesz mi wierzyć, rozumiem cię, bo sam jestem
sportowcem. Aż tak poważnej kontuzji jeszcze nie miałem, ale znam mnóstwo osób,
które musiało się z tym zmierzyć. Wiem, że teraz wydaje się to sytuacją bez
wyjścia, ale gdy spojrzysz na to z innej perspektywy może znajdziesz chociaż
jedną pozytywną rzecz? - Na jego twarzy widzę nikły uśmiech. Stara się. Sama
unoszę kąciki ust lekko w górę i staram się znaleźć tą inną perspektywę. Jak na
razie nie wiem gdzie jej szukać. – Muszę wracać do hotelu, chociaż chciałbym ci
udowodnić, że to nie koniec świata. Możesz być tu też jutro, tylko że 2 godziny
wcześniej?
Chłopak ściska lekko moje ramie i wstaje z ławki. Ja chyba
też powinnam już iść. Ale jest jeszcze jedna sprawa, która nie daje mi spokoju.
-Kim ty właściwie jesteś?
___________
No i jedynka zawitała. Mam nadzieję, że Was zaciekawi. Z góry jestem wdzięczna za wszystkie komentarze, zwłaszcza te krytyczne,które pomogą mi się poprawić. Piszcie wszystko, co przyjdzie Wam do głowy.
Udało mi się choć trochę wprowadzić Was w uczucia bohaterki?
Jestem też ciekawa, kim według Was, może być ten sportowiec...
Do zobaczenia! ;)
Szkoda mi Poli :<
OdpowiedzUsuńRozdział okey, żadnych uwag.
I ciężko obstawić mi kogo ukryłaś pod tym sportowcem.. Wiele nazwisk chodzi mi po głowie :D
Pozdrawiam.
Mega intrygujący, zresztą również jak i prolog, rozdział. Jestem bardzo ciekawa kolejnego spotkania Poli z tajemniczym skoczkiem.
OdpowiedzUsuńDużo weny i powodzenia! :*
Pozdrawiam, Weronika:)
Żal tej biednej Poli ;(
OdpowiedzUsuńChociaż... gdyby nie te wiązadła nie poznałaby skoczka nie ?
Obstawiam Fannemela, albo Hildziaka.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
http://ourreality1026.blogspot.com/
Woow...no jestem pod wielkim wrażeniem! Bardzo mnie zaintrygowałaś, wielka szkoda Poli :(
OdpowiedzUsuńNo i przede wszystkim ki jest ten chłopka? Mam kilka przypuszczeń i niecierpliwie czekam na przekonanie się czy któreś z nich jest prawdziwe :)
Więc czekam na nn :*
A przy okazji zapraszam do siebie:
http://jestem-mysle-moge-wszystko.blogspot.com/
http://zwyciezca-bierze--wszystko.blogspot.com/
Przepraszam,że tak późno komentuję,ale szkoła się zaczęła i cierpię na brak wolnego czasu .
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że nie będziesz specjalnie zła na mnie :D
Rozdział bardzo mi się podoba , nie mam bladego pojęcia,kim jest ten chłopak.
Napewno skoczek xD
Wielka szkoda Poli,ale jestem pewna ,że teraz czeka ją przygoda życia ^^
Pozdrawiam gorąco i czekam na nn ,
chil dish
Oczywiście, że nie będę zła, dobrze wiem jak to jest nie miec czasu na nic przez ciągłą nauke :D
UsuńHaha, z tym skoczkiem to się nie pomyliłaś ;)
Pozdrawiam.
U mnie 2 ^^
Usuńhttp://i-wanna-hide-the-truth.blogspot.com/
Rozdział jest ok nie mam żadnych uwag :) nie wiem kim może być tajemniczy sportowiec wiec może Hilde? :) weny i do nn
OdpowiedzUsuńHilde nie, ale jesteś blisko ;)
UsuńPozdrawiam.
Moje tematy więc już jestem po uszy! ♥ ŚWIETNE!
OdpowiedzUsuńUbarwiaj rozdziały większą ilością opisów np, wyglądu poszczególnych postaci,fajnie też jest odwoływać się do upodobań ( w sensie dlaczego ta postać reaguje tak, a nie inaczej) :)
Pozdrawiam cieplutko!
Miło mi to słyszeć, a właściwie to czytać ;)
UsuńDziękuję za rade, i też pozdrawiam :)
Trochę czasu mi zajęło kliknięcie tego "nowszy post", co?
OdpowiedzUsuńWybacz, miałam trochę dużo na głowie :/
A co do samej Poli, bo tak nazwałaś swoją bohaterkę.
Nie ukrywam, że z podobnym motywem już się spotkałam - załamanie kariery poprzez kontuzję. Konieczność zrezygnowania z pasji. Nie zmienia to faktu, że motywy są po to by je powielać, jestem więc ciekawa co nam tu zaproponujesz. Więź Poli z dziadkiem <3
I doskonale rozumiem jest sposób radzenia sobie z problemami - też uważam, że dopóki nie powiem czegoś na głos, to to nie istnieje. Jest coś wiążącego w słowach wypowiedzianych głośno.
Może i się nie znam (a powinnam, 2 semestry fizjo zobowiązują), ale zerwane więzadła to nie koniec świata. Owszem, konieczna jest operacja, kilkumiesięczna rehabilitacja, ale potem można wrócić do treningów i śmigać. Przykładem norweskie skakajce chociażby. W piłce wygląda to chyba podobnie.
Ale, nie osądzam, zobaczymy co Pola następnego dnia opowie... no właśnie? Komu to opowie?
Buziak! E_A